Niespodziewanie wpadł Niall.
Szybkim ruchem zasłoniliśmy się poduszkami, ale on i tak widział część tej zabawy.
- Jasny gwint ! - zawołał ze śmiechem i wyszedł.
Stanęliśmy spuszczając głowy ze wstydu. Ubraliśmy się i posprzątaliśmy pokój.
- Deenie, zaraz jedziemy do centrum ! - zawołał Zayn.
- Już idę - mruknęłam i wybiegłam na dwór.
Wsiadłam do auta obok Liama. Wzrok wbiłam w pustą drogę. Z domu wybiegł Harry w pośpiechu zakładając buty.
- Jadę z wami ! - oznajmił i usadowił się z tyłu samochodu razem z Malikiem.
- Po co ? - zainteresował się Payne odpalając czarne BMW.
- Muszę...eee kupić prezent znajomej - jąkał się Harry. - Bo... ona ten... za mąż wychodzi.
- Interesujące - Zayn zrobił minę lorda.
Zachichotałam. Po piętnastu minutach byliśmy już w centrum handlowym.
Liam popędził do sklepu z grami. Na wystawie stały świeżutkie wydania gier Pokemon.
- A ty dokąd ? - złapałam Stylesa za kołnierz koszuli. - Nie będziesz szperał po sklepach z nami ?
- Nie - Hazz wyrwał mi się. - Już mówiłem, chcę kupić prezent znajomej.
Mówiąc to, wyciągnął portfel i pobiegł po schodach na drugie piętro.
Westchnęłam. Wydaje mi się, że coś przede mną ukrywa. Smuciło mnie to.
- Nie martw się - pocieszał mnie Zayn. - Lokowaty na pewno ci potem wszystko wyjaśni.
Przytaknęłam głową.
Zaczęliśmy szperać po różnych sklepach. Kupiłam sobie dwie pary dżinsów, trzy bluzki, conversy, pare kosmetyków i bransoletkę.
- Niewątpliwie były to udane zakupy - powiedziałam, gdy wsiadaliśmy do auta.
- Taa - mruknął Malik trzymając wielkie pudła. Miał w nich masę ciuchów dla siebie, i multum ubrań dla Pierzyny.
Mówiąc Pierzyna, mam na myśli Perrie. Mówię na nią tak, dlatego że poznałyśmy się gdy ona leżała z Malikiem pod pierzyną. Wpadłam wtedy do ich pokoju. Mój niezawodny kobiecy instynkt mówił, że Perrie będzie dobrą kumpelą.
- Czekamy na Harrego ? - zapytał Liam, gdy wszyscy siedzieliśmy w samochodzie.
- Może ma jeszcze coś do kupienia - podsunął Zayn. - Pojedźmy do banku, muszę wypłacić forsę.
Silnik BMW zawarczał i w mgnieniu oka byliśmy przed wielkim budynkiem.
Podreptaliśmy do banku. Liam i ja oparliśmy się o wielkie słupy, czekając aż Zayn wypłaci kasę. Nagle usłyszałam huk z karabinu. Odruchowo skuliłam się, tak jak reszta ludzi w tym miejscu. Słychać było piski i panikę. W drzwiach stanął mężczyzna ubrany na czarno z kominiarką na twarzy.
- Brać tyle ile się da ! - krzyknął do swych kumpli, którzy zaczęli szperać w szafkach i sejfach.
- Oddychaj powoli - szepnął do mnie Payne. Wiem, jestem panikarą ale to nie moja wina. To trauma po tym, gdy widziałam jak moją babcię rozstrzeliwują.
- Boje się - zadrżałam.
- Ty, brunetka w lokach ! Do ciebie mówię ! - Facet wskazał na mnie palcem. - Co tak tam szepczesz ?! Podejdź do mnie.
Serce stanęło mi w gardle. Byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć.
- Podejdź, mówię !!! - ryknął mężczyzna w kominiarce.
Ponieważ nadal nie ważyłam się nawet skinąć palcem, podeszli do mnie dwaj kolesie. Złapali mnie za obie ręce i postawili na nogach. Następnie popchnęli w stronę lidera bandy.
- Ładna z ciebie dziewczyna - mruknął lider podejrzliwie. - Chyba nie chcesz tego zepsuć, co ?
- N-nie - drżałam już na całym ciele.
Gościu przyciągnął mnie do siebie i podłożył mi pod szyję nóż. Ludzie, ja mam pecha do zbójców !
- Ej, ty ! - tym razem pokazał palcem na Liama. - Wolisz mieć te dziewuchę w całości czy w kawałkach ?
- W całości - wybrał Payne roztropnie. - Co mam zrobić, żebyś mi ją oddał ?
Mężczyzna w kominiarce posłał mu chytry uśmiech.
- Wyciągaj kasę z sejfu - powiedział.
Tymczasem Zayn ukradkiem wysłał smsa na numer policji.
Zbójca tego nie zauważył.
Po chwili zaroiło się od facetów w niebieskich mundurach. Ludzie bili brawo. Zbójca przejechał nożem po moim brzuchu i zwiał.
Zgięłam się wpół opadając na podłogę.
- Deenie ! - zerwał się Zayn i Liam jednocześnie. - Dzwońcie po karetkę, ona jest ranna !
Duża krecha widniała na moim brzuchu. Sączyła się z niej rzeka krwi.
Następnie byłam już w karetce powoli zamykając oczy...
****Oczami Harrego******
Wyszedłem ze sklepu z biżuterią zadowolony. W pudełku trzymałem pierścionek zaręczynowy. Miałem zamiar dać go Deenie. To dlatego skłamałem, że idę kupić prezent dla znajomej. Z resztą ona i tak chyba nie uwierzyła.
Mój wesoły nastrój przerwał telefon od Liama.
- Serwus - przywitałem się do telefonu.
- Harry !!! - krzyczał Payne zdenerwowany. - Jedź do szpitala ! Deenie jest ranna ! Spotkamy się na miejscu, i wszystko ci wytłumaczę !
Liam rozłączył się. Rozwarłem oczy szeroko. Myśli powoli krążyły w mojej głowie. Ranna....szpital...wytłumaczen
Puściłem się biegiem w stronę najbliższej taksówki.
- Do szpitala - rzuciłem do kierowcy.
Po chwili byłem już na miejscu.
- Co się stało ?! - dorwałem Liama, który stał przed salą numer 8 bliski płaczu.
- Pojechaliśmy razem do banku - zaczął Payne pociągając nosem. - Nagle wpadł mężczyzna w kominiarce. Zażądał kasy. Zayn zadzwonił po policję i... gdy ona się zjawiła, facet dźgnął nożem Deenie i zwiał.
Miałem ochotę walić w ścianę, dusić wszystkich ludzi w szpitalu i wysadzić miasto.
- Zabiję go - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Próbowałem kontrolować złość.
Usiadłem na krześle i oddychałem głęboko. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech...
- To moja wina - przyznał się Malik podchodząc do mnie. - Gdyby Liam oddał kasę po dobroci, a ja nie zadzwoniłbym po policję, nic by się nie stało.
Położyłem ręke na ramieniu przyjaciela.
- Postąpiłeś bardzo rozsądnie - rzekłem.
Nagle z sali numer 8 wyszła chuda, mała pielęgniarka.
- Możecie wejść, stan pacjentki jest jak na razie stabilny.
- Jak na razie - powtórzyłem.
Wpadłem do białego pomieszczenia. Ujrzałem Deenie. Leżała w bezruchu, a jej kręcone włosy rozpływały się po poduszce. Była na szczęście przykryta kołdrą. Nie mógłbym znieść widoku rany na jej brzuchu.
Blada piękność otworzyła powoli oczy. Siliła się na uśmiech.
- Harry - wymruczała. - Przyjechałeś tu...
Starała się usiąść na łóżku.
- Połóż się - rozkazałem. - Musisz oszczędzać siły. Ale powiedz mi jedno: kim był ten mężczyzna który ci to zrobił ?
- Nie wiem, miał zakrytą twarz - Deenie była jeszcze słaba, dlatego stać ją było jedynie na szept. - Ale...miał tatuaż z wroną na ręce.
Kiwnąłem głową.
- Dorwę gnoja - oznajmiłem. - A potem wydłubię mu oczy i zastrzelę.
- Och, nie ! Nie rób tego ! - na policzkach Deenie ukazały się łzy.
- Cii, spokojnie - pogłaskałem brunetkę po głowie. - Brakuje ci czegoś ? Przynieść coś ?
- Nie, dziękuje - Deenie złapała mnie za ręke. - Chcę tylko, abyś był przy mnie. Cały czas...
Czytasz = komentujesz
~Kevinowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz